Dom gdzie rutyną pachnie każdy kąt
Wzbił się z mapy kurz podrażnił nos
Schodowa klatka klaką jest dziś
Stąd widok mam na blok zszarzałych snów
Przed marketem ściągnie czapki z głów
Niedzielnym kacem zmęczony tłum
Do windy nudy wsiadam i pędzę w dół
Gdzieś tam są zachody słońca
Noce mokre od gorąca i ust
Są powietrza i są deszcze
Nie zatrute gniewem jeszcze jak tu
Są miłości na noc jedną
Pachną dziko potem więdną bez skarg
Jest gdzieś szczery krzyk radości
Jest pijany zew wolności
Dym papierosa karmi nagły głód
Noc przykryła dłonią miasta brud
Przystanek stanem umysłu jest dziś
Łagodnie w sen zapadam i nie ma mnie tu
Gdzieś tam są zachody słońca
Noce mokre od gorąca i ust
Są powietrza i są deszcze
Nie zatrute gniewem jeszcze jak tu
Są miłości na noc jedną
Pachną dziko potem więdną bez skarg
Jest gdzieś szczery krzyk radości
Jest pijany zew wolności
Dym papierosa karmi nagły głód
Noc przykryła dłonią miasta brud
Przystanek stanem umysłu jest dziś
Kurs do zajezdni nocny tramwaj ma
Porwie mnie gdzie szkło gdzie stal i gdzie rdza
Ukoi nerwy rytmiczny szept kół