Wśród lasu igliwia, gdzie strumyk się wije
Gdzie sosny wiekowe korzenie jak szyje
W nim moczą. W oddali moczary i bagna
Już mgła swym całunem nad nimi zapadła
Na koniu w las pędzi przy świetle księżyca
Okrutna w nagości stalowa dziewica
Więc jeśliś jest łasy na wszystkie te dziwy
Unikaj, wędrowcze, tej leśnej Godivy
Jej włos jest splątany, jej oczy odmętem
Umykaj, nieszczęsny, przed kopyt tętentem
Lecz jeśliś jest prawy i szczere twe oczy
Nie ujrzysz Godivy, sen tylko cię zmroczy
A jeśliś się słowem zabawiał i prawdą
To fałsz ten dostrzeże jej źrenic zwierciadło
I ujrzysz ją nagą, z włos płomień już tryska
I zginiesz, nieszczęsny, w odmętach bagniska
Lecz oto kur zapiał i mrok nocy taje
Po leśnej Godivie sen tylko zostaje