Back to Top

Oglądam/obserwuje Video (MV)






Blow - Oglądam/obserwuje Lyrics




[ Featuring Jezozwierz ]

Życie, życie to nowela
Podważam te słowa teraz
To posępna I kręta
Do tru pętla jak ścieżka do piekła
Pogrążać chce nas w setkach
Jak w rytuale sekta
Mroczna wycieczka
Krew w prospektach bracie
Konkubenta matkę
Słodka zemsta jest tylko
Na taśmie katana żelazem pikawę
Jest słona zestawia zgagę I kratę
Za ten manewr nie jest nagradzane
Bo honor się nie liczy
Syn bronił świętości zbyt radykalnie
Ale dusza błyszczy bo zły czyn
Gniew był w nim
Zapłacił sobą za wynik potyczki
Obraz prawdziwy jak fałszywa sprawiedliwość
Tutaj niby prawilni się będą spuszczać
A to jest tragedia kurwa mój brat
Zmarnował sobie życie przez chwili impuls
Bulwar szaleństwa w dobrych duszach
Jak wyrwa w chodniku bu!
Trzymaj się bracie!

Oglądam wiadomości, obserwuję ulice
Na nich tłum, co na własne życzenie
Marnuję sobie życie
Oglądam wiadomości, obserwuję ulice
Nie wiem czy bardziej im współczuję
Czy bardziej się wstydzę

Twarze polane wapnem porażek jak w beyondzie malarz
Centymetry w strzykawkach, centymetry do folii I szpadla
Blada jak ściana facjata chce wracać, ale zasypia zaraz
Czas odliczany w kwartach, ale to nie gra zespołowa
W koszach na dworcach resztki duszy śpioch pochował
Jak zmora po nocach wyje nie ma na dogrywkę, kumasz
Pokazuje czas dla drużyny, ale ją już dawno wychujał
Zdrapana skóra na strupach stoi pismo krwią puszcza
Przez żyły płynął łzy rodziny, której nie raczył słuchać
Żywego trupa, danse macabre jad z jątrzących ran
Upadł plan, tresowany tak starannie gdy był młody
Spotkał szkwał, statek rozbił się na skałach ostrych
Zdychaj śmieciu!

Oglądam wiadomości, obserwuję ulice
Na nich tłum, co na własne życzenie
Marnuję sobie życie
Oglądam wiadomości, obserwuję ulice
Nie wiem czy bardziej im współczuje
Czy bardziej się wstydzę
Wracasz z pracy, czekam z kolacją
Nasz american dream
Choć w scenariuszu nie wspomnieli
Że będziesz zdradzał I pił
Piątkowa tradycja
Policje wzywają sąsiedzi
Wybaczam
Są przecież dzieci
Jestem wierna jak pies
Ty silny jak skała, gdy jak mantrę powtarzasz:
"Dziwko tylko byś brała I brała"
A matka ostrzegała!
Jak to się zaczęło:
Pytam patrząc w lustro
Kiedyś byłam całkiem niezła
Choć może nie bóstwo
Kim będę w przyszłości? (Hmm.. Pielęgniarką?)
Impreza ty I ja pochylona nad umywalką
Szybki brzuch, szybki ślub I że cię nie opuszczę aż do śmierci
Zaciskam zęby, jakoś to zleci

Oglądam wiadomości, obserwuję ulice
Na nich tłum, co na własne życzenie
Marnuję sobie życie
Oglądam wiadomości, obserwuję ulice
Nie wiem czy bardziej im współczuje
Czy bardziej się wstydzę
[ Correct these Lyrics ]

[ Correct these Lyrics ]

We currently do not have these lyrics. If you would like to submit them, please use the form below.


We currently do not have these lyrics. If you would like to submit them, please use the form below.




Życie, życie to nowela
Podważam te słowa teraz
To posępna I kręta
Do tru pętla jak ścieżka do piekła
Pogrążać chce nas w setkach
Jak w rytuale sekta
Mroczna wycieczka
Krew w prospektach bracie
Konkubenta matkę
Słodka zemsta jest tylko
Na taśmie katana żelazem pikawę
Jest słona zestawia zgagę I kratę
Za ten manewr nie jest nagradzane
Bo honor się nie liczy
Syn bronił świętości zbyt radykalnie
Ale dusza błyszczy bo zły czyn
Gniew był w nim
Zapłacił sobą za wynik potyczki
Obraz prawdziwy jak fałszywa sprawiedliwość
Tutaj niby prawilni się będą spuszczać
A to jest tragedia kurwa mój brat
Zmarnował sobie życie przez chwili impuls
Bulwar szaleństwa w dobrych duszach
Jak wyrwa w chodniku bu!
Trzymaj się bracie!

Oglądam wiadomości, obserwuję ulice
Na nich tłum, co na własne życzenie
Marnuję sobie życie
Oglądam wiadomości, obserwuję ulice
Nie wiem czy bardziej im współczuję
Czy bardziej się wstydzę

Twarze polane wapnem porażek jak w beyondzie malarz
Centymetry w strzykawkach, centymetry do folii I szpadla
Blada jak ściana facjata chce wracać, ale zasypia zaraz
Czas odliczany w kwartach, ale to nie gra zespołowa
W koszach na dworcach resztki duszy śpioch pochował
Jak zmora po nocach wyje nie ma na dogrywkę, kumasz
Pokazuje czas dla drużyny, ale ją już dawno wychujał
Zdrapana skóra na strupach stoi pismo krwią puszcza
Przez żyły płynął łzy rodziny, której nie raczył słuchać
Żywego trupa, danse macabre jad z jątrzących ran
Upadł plan, tresowany tak starannie gdy był młody
Spotkał szkwał, statek rozbił się na skałach ostrych
Zdychaj śmieciu!

Oglądam wiadomości, obserwuję ulice
Na nich tłum, co na własne życzenie
Marnuję sobie życie
Oglądam wiadomości, obserwuję ulice
Nie wiem czy bardziej im współczuje
Czy bardziej się wstydzę
Wracasz z pracy, czekam z kolacją
Nasz american dream
Choć w scenariuszu nie wspomnieli
Że będziesz zdradzał I pił
Piątkowa tradycja
Policje wzywają sąsiedzi
Wybaczam
Są przecież dzieci
Jestem wierna jak pies
Ty silny jak skała, gdy jak mantrę powtarzasz:
"Dziwko tylko byś brała I brała"
A matka ostrzegała!
Jak to się zaczęło:
Pytam patrząc w lustro
Kiedyś byłam całkiem niezła
Choć może nie bóstwo
Kim będę w przyszłości? (Hmm.. Pielęgniarką?)
Impreza ty I ja pochylona nad umywalką
Szybki brzuch, szybki ślub I że cię nie opuszczę aż do śmierci
Zaciskam zęby, jakoś to zleci

Oglądam wiadomości, obserwuję ulice
Na nich tłum, co na własne życzenie
Marnuję sobie życie
Oglądam wiadomości, obserwuję ulice
Nie wiem czy bardziej im współczuje
Czy bardziej się wstydzę
[ Correct these Lyrics ]
Writer: Barbara Adamczyk, Mikolaj Maciej Jarzabek, Piotr Klimaszewski
Copyright: Lyrics © Sony/ATV Music Publishing LLC

Back to: Blow

Tags:
No tags yet