Back to Top

Niesiemy prawdę Video (MV)






Chada - Niesiemy prawdę Lyrics




Chodźmy brat we wspólną podróż nadzieja we mnie mieszka
Kilka nocy już spędziłem z tymi zapiskami Leszka
Możesz skończyć tu na deskach gdy życie ciebie zbeszta
Albo wstać i iść dalej tak jak typy tu gdzie mieszkam
Nie ma ludzi nic nie wartych poczuj się jak u siebie
W tym zalewie tego chłamu gdzie kurwa nikt nic nie wie
Kolor biały niepraktyczny jak życie bez pomyłek
Ziomuś też nie chciałem żyć lecz w końcu uwierzyłem
Weź obejmij mnie za szyję chodź zobacz jak się żyje
W tym kraju gdzie z pewnością nikt biedny nie przytyje
Dziwko wyjęcz co cię boli a z resztą nie chcę słuchać
Z całą sceną idź się ruchać a później się naniuchaj
Odłóż na wszelki wypadek to sumienie niewygodne
Ja mam kurwa swoje życie moje życie to mój problem
A tak w ogóle mam się dobrze jeszcze o tym usłyszysz
Na marginesie kolo wbijam chuj w Twoje opisy

Pamiętam czarne niedziele na cyprysowym wzgórzu
A dzisiaj sam w to nie wierzę krzyczę Rest In Peace guru
O bery zetrę mimiczne zmarszczki z twojej twarzy
Jeśli jeszcze raz powiesz że hip hop nie niesie prawdy
Podwórko uczy zasad policja uczy biegać
Zamiast gadać o zasadach wolę ich przestrzegać
Znam dowcip o najbardziej samotnym człowieku świata
Ten dowcip często jest o mnie pointa nie jest zabawna
Siódmy rok telefon w dłoń kiedy siadam do wigilii
Abonament TP'sy miłości matki nie podliczy
Tam gdzie pada w asfalt odciśnięte dłonie
Chodź to nie miasto aniołów ani nawet Międzyzdroje
Bóg stworzył ludzi na swój obraz podobieństwo
Nie szukam Boga w ludziach chcę znaleźć w nich człowieczeństwo
Fałszywe lisy ostatecznie skończą na kołnierzach
Przerobieni na ozdobne futro rękami kuśnierza

Lalala
Znów niesiemy swoją prawdę
To kawałek tego chleba który utknie tobie w gardle
Lalala
Rap w biało czerwonych barwach
U nas ziomek w tych linijkach sama prawda tylko prawda

Pierdolę to jak mnie postrzegasz jak biorę beat to wchodzę w nich jak skurwysyn
I nie wiem co popycha ich do tego by próbować z tym
Niesiemy prawdę jakakolwiek by nie była
Ale spoko będę krył cię jeśli mówisz że masz przypał
Nie mam już sentymentów to nie jest korzystne
Gdy czują Twoją słabość to ci wjadą na tą psyche
I nie panosz się już przy mnie jeśli dawno mnie skreśliłeś
Co mi teraz kurwa wmówisz nagle jesteś mi coś winien
Nie wiem co jest bardziej przykre od osiedli bez ambicji
Bo patrzyli na nas z góry żebyś tylko się ich wyzbył
Mogę mówić o zawiści ale w chuju mam ich bóle
Orły latają wysoko nie po to by czuć skruchę
Wciąż bije piony z typami od których bije prawdziwość
I Ty wiesz gonie za snami do góry ginie zawiłość
I śledź mnie możesz nawet przez tą lornetkę
Hejter ściąga to z bólem jakby kurwa miał stulejkę

Czuję to tak mocno jak jeszcze nigdy dotąd
Kiedy siedzę tutaj z fajkiem z ciężkim kacem późną nocą
Niosę swoją prawdę mikrofon jest moją kosą
Trzymam ją na Twoim gardle dobrze radzę milcz jak posąg
Uderzyła Ci sodówa? Pierdolę twoje gwiazdorstwo
Wyłącz mikrofon i idź sobie wstrzyknij botoks
Zagrałem dwa koncerty na których nie byłem w formie
Bo wypiłem zbyt dużo wielu ludzi tym zawiodłem
Lecz znam swoje błędy a ty nie jesteś święty
Twoi producenci chętnie by dograli tutaj wersy
Wiem że wiesz o czym mówię więc spierdalaj
Bo jak powiem głośno to Twój statek nie popłynie dalej
Więc przynieś flaszkę nalej przyznaj się do błędu
Chyba że wolisz beef to zjem Cię bez sentymentu
W życiu pełnym zakrętów trochę się zgubiłeś
Uwierz nie chcesz żebym prawdę przyniósł na twoją mogiłę

Lalala
Znów niesiemy swoją prawdę
To kawałek tego chleba który utknie tobie w gardle
Lalala
Rap w biało czerwonych barwach
U nas ziomek w tych linijkach sama prawda tylko prawda

Jak kieszonkowiec ostatnie złudzenia ci kradnę
Boisz się o własną dupę a z nami chcesz nieść tą prawdę
Trafiłeś pod zły adres nie ważne w co dziś wierzysz
Prawda ma to do siebie po naszej stronie leży
Tu gdzie nie jeden za news na "Pudelku" by zapłacił
Ale to jest Polska jakie gwiazdy tacy paparazzi
Niosę prawdę nikt z nas się nie zeszmacił
Przechylam setę z Chadą braci się nie traci
Szmula wystukuje fajkę z paczki lecą z zapalniczką
Za dupę podstaw hajsy za typów scenę hip hop
Wiesz już dzieciak wszystko i znasz ich politykę
Popatrz ilu MC's nawija pod publikę
Gdy widzę [gdy widzę] jak idą po ulicy
Najchętniej wydłubywałbym ich patykiem z chłodnicy
Apetyt wilczy mój instynkt nie milczy
Niosę prawdę wie o tym każdy sukinsyn

Eh słyszysz mocne bębny
Niesiemy swoją prawdę choć diabły szczerzą zęby
I krzywią gęby słysząc moje słowa
Wiem gdzie jak i którędy nie mam potrzeb by się chować
Wysoko głowa niech opuszczają podli
Za to będę dziękował zawsze gdy będę się modlił
Vietnam good morning bit trwa jak twierdza Modlin
Nieprawdopodobni jestem buntownik
Nie kurwa trefniś fartowniś raczej rzemieślnik zbrojownik
Gram prawdy pieśni widowni
Wieści ze Szpadyzorni wciąż silniejsi bo wolni
Tu wiosennie w mieście nie boli
Ewo nie rewolucja to nie cytat z Nietzschego
Tak z niczego wyrasta rap drzewo od reprodukcji na lewo
Niesiemy prawdę we własnym tempie
Co nagle to po diable

Lalala
Znów niesiemy swoją prawdę
To kawałek tego chleba który utknie tobie w gardle
Lalala
Rap w biało czerwonych barwach
U nas ziomek w tych linijkach sama prawda tylko prawda

Lalala
Znów niesiemy swoją prawdę
To kawałek tego chleba który utknie tobie w gardle
Lalala
Rap w biało czerwonych barwach
U nas ziomek w tych linijkach sama prawda tylko prawda
[ Correct these Lyrics ]

[ Correct these Lyrics ]

We currently do not have these lyrics. If you would like to submit them, please use the form below.


We currently do not have these lyrics. If you would like to submit them, please use the form below.




Chodźmy brat we wspólną podróż nadzieja we mnie mieszka
Kilka nocy już spędziłem z tymi zapiskami Leszka
Możesz skończyć tu na deskach gdy życie ciebie zbeszta
Albo wstać i iść dalej tak jak typy tu gdzie mieszkam
Nie ma ludzi nic nie wartych poczuj się jak u siebie
W tym zalewie tego chłamu gdzie kurwa nikt nic nie wie
Kolor biały niepraktyczny jak życie bez pomyłek
Ziomuś też nie chciałem żyć lecz w końcu uwierzyłem
Weź obejmij mnie za szyję chodź zobacz jak się żyje
W tym kraju gdzie z pewnością nikt biedny nie przytyje
Dziwko wyjęcz co cię boli a z resztą nie chcę słuchać
Z całą sceną idź się ruchać a później się naniuchaj
Odłóż na wszelki wypadek to sumienie niewygodne
Ja mam kurwa swoje życie moje życie to mój problem
A tak w ogóle mam się dobrze jeszcze o tym usłyszysz
Na marginesie kolo wbijam chuj w Twoje opisy

Pamiętam czarne niedziele na cyprysowym wzgórzu
A dzisiaj sam w to nie wierzę krzyczę Rest In Peace guru
O bery zetrę mimiczne zmarszczki z twojej twarzy
Jeśli jeszcze raz powiesz że hip hop nie niesie prawdy
Podwórko uczy zasad policja uczy biegać
Zamiast gadać o zasadach wolę ich przestrzegać
Znam dowcip o najbardziej samotnym człowieku świata
Ten dowcip często jest o mnie pointa nie jest zabawna
Siódmy rok telefon w dłoń kiedy siadam do wigilii
Abonament TP'sy miłości matki nie podliczy
Tam gdzie pada w asfalt odciśnięte dłonie
Chodź to nie miasto aniołów ani nawet Międzyzdroje
Bóg stworzył ludzi na swój obraz podobieństwo
Nie szukam Boga w ludziach chcę znaleźć w nich człowieczeństwo
Fałszywe lisy ostatecznie skończą na kołnierzach
Przerobieni na ozdobne futro rękami kuśnierza

Lalala
Znów niesiemy swoją prawdę
To kawałek tego chleba który utknie tobie w gardle
Lalala
Rap w biało czerwonych barwach
U nas ziomek w tych linijkach sama prawda tylko prawda

Pierdolę to jak mnie postrzegasz jak biorę beat to wchodzę w nich jak skurwysyn
I nie wiem co popycha ich do tego by próbować z tym
Niesiemy prawdę jakakolwiek by nie była
Ale spoko będę krył cię jeśli mówisz że masz przypał
Nie mam już sentymentów to nie jest korzystne
Gdy czują Twoją słabość to ci wjadą na tą psyche
I nie panosz się już przy mnie jeśli dawno mnie skreśliłeś
Co mi teraz kurwa wmówisz nagle jesteś mi coś winien
Nie wiem co jest bardziej przykre od osiedli bez ambicji
Bo patrzyli na nas z góry żebyś tylko się ich wyzbył
Mogę mówić o zawiści ale w chuju mam ich bóle
Orły latają wysoko nie po to by czuć skruchę
Wciąż bije piony z typami od których bije prawdziwość
I Ty wiesz gonie za snami do góry ginie zawiłość
I śledź mnie możesz nawet przez tą lornetkę
Hejter ściąga to z bólem jakby kurwa miał stulejkę

Czuję to tak mocno jak jeszcze nigdy dotąd
Kiedy siedzę tutaj z fajkiem z ciężkim kacem późną nocą
Niosę swoją prawdę mikrofon jest moją kosą
Trzymam ją na Twoim gardle dobrze radzę milcz jak posąg
Uderzyła Ci sodówa? Pierdolę twoje gwiazdorstwo
Wyłącz mikrofon i idź sobie wstrzyknij botoks
Zagrałem dwa koncerty na których nie byłem w formie
Bo wypiłem zbyt dużo wielu ludzi tym zawiodłem
Lecz znam swoje błędy a ty nie jesteś święty
Twoi producenci chętnie by dograli tutaj wersy
Wiem że wiesz o czym mówię więc spierdalaj
Bo jak powiem głośno to Twój statek nie popłynie dalej
Więc przynieś flaszkę nalej przyznaj się do błędu
Chyba że wolisz beef to zjem Cię bez sentymentu
W życiu pełnym zakrętów trochę się zgubiłeś
Uwierz nie chcesz żebym prawdę przyniósł na twoją mogiłę

Lalala
Znów niesiemy swoją prawdę
To kawałek tego chleba który utknie tobie w gardle
Lalala
Rap w biało czerwonych barwach
U nas ziomek w tych linijkach sama prawda tylko prawda

Jak kieszonkowiec ostatnie złudzenia ci kradnę
Boisz się o własną dupę a z nami chcesz nieść tą prawdę
Trafiłeś pod zły adres nie ważne w co dziś wierzysz
Prawda ma to do siebie po naszej stronie leży
Tu gdzie nie jeden za news na "Pudelku" by zapłacił
Ale to jest Polska jakie gwiazdy tacy paparazzi
Niosę prawdę nikt z nas się nie zeszmacił
Przechylam setę z Chadą braci się nie traci
Szmula wystukuje fajkę z paczki lecą z zapalniczką
Za dupę podstaw hajsy za typów scenę hip hop
Wiesz już dzieciak wszystko i znasz ich politykę
Popatrz ilu MC's nawija pod publikę
Gdy widzę [gdy widzę] jak idą po ulicy
Najchętniej wydłubywałbym ich patykiem z chłodnicy
Apetyt wilczy mój instynkt nie milczy
Niosę prawdę wie o tym każdy sukinsyn

Eh słyszysz mocne bębny
Niesiemy swoją prawdę choć diabły szczerzą zęby
I krzywią gęby słysząc moje słowa
Wiem gdzie jak i którędy nie mam potrzeb by się chować
Wysoko głowa niech opuszczają podli
Za to będę dziękował zawsze gdy będę się modlił
Vietnam good morning bit trwa jak twierdza Modlin
Nieprawdopodobni jestem buntownik
Nie kurwa trefniś fartowniś raczej rzemieślnik zbrojownik
Gram prawdy pieśni widowni
Wieści ze Szpadyzorni wciąż silniejsi bo wolni
Tu wiosennie w mieście nie boli
Ewo nie rewolucja to nie cytat z Nietzschego
Tak z niczego wyrasta rap drzewo od reprodukcji na lewo
Niesiemy prawdę we własnym tempie
Co nagle to po diable

Lalala
Znów niesiemy swoją prawdę
To kawałek tego chleba który utknie tobie w gardle
Lalala
Rap w biało czerwonych barwach
U nas ziomek w tych linijkach sama prawda tylko prawda

Lalala
Znów niesiemy swoją prawdę
To kawałek tego chleba który utknie tobie w gardle
Lalala
Rap w biało czerwonych barwach
U nas ziomek w tych linijkach sama prawda tylko prawda
[ Correct these Lyrics ]
Writer: MICHAL BUCHOWSKI, TOMASZ MAREK CHADA, PIOTR ANDRZEJ GORNY, BARTLOMIEJ HUK, JAN PAWEL KAPLINSKI, ADRIAN KRYNSKI, ADAM PIOTR PIECHOCKI
Copyright: Lyrics © Sony/ATV Music Publishing LLC

Back to: Chada

Tags:
No tags yet