Drzewa swe liście zrzucały na zimę
I wielkim straszyły nas cieniem
Lecz nikną wspomnienia
Odchodzą gdzieś w ciemność
I płyną w dal fakty i słowa
I ludzie co je powiedzieli
I szara codzienna rozmowa
Wypuszczam jedno za drugim
Jak statki się puszcza na wodę
Co nie wiadomo czy wrócą
Czy straszne je zniszczą fale
Ze smutkiem patrzę za nimi
Jak znika jedno za drugim
Odchodzą, płyną bez słowa
Jak szara codzienna rozmowa
Lecz czasem wracają wspomnienia
Jak statek co po latach wielu
Zawija wreszcie do portu
W małym rodzinnym miasteczku
Drzewa swe liście zrzucały na zimę
I wielkim straszyły nas cieniem
Lecz nikną wspomnienia
Odchodzą gdzieś w ciemność