W ogrodzie miłości i kwitnącego szczęścia
Paletą kolorów tuszuje swoją klęskę
I ziemia w ogrodzie już porośnięta chwastem
Plugawe robactwo wyżera ją od środka
W moich żyłach kipi krew
Źrenice kurczą się
W ogrodzie miłości kiedyś świeciło słońce
Lecz zaszło, schowało się w objęciach nocy
I z dziur wyłażą już tylko szczury
Śmierdzące ropuchy, podstępne węże
W moich żyłach kipi krew
Źrenice kurczą się
W moich żyłach kipi krew
Źrenice kurczą się
Spróchniały krzyż, który ciągnę za sobą
Jest pokłosiem bezdennej naiwności
Spróchniały krzyż, który ciągnę za sobą
Jest pokłosiem bezdennej naiwności
Znalazłem nowy ogród w którym najjaśniejszą farbą
Jest czerń... Jebana czerń
Spróchniały krzyż, który ciągnę za sobą
Jest pokłosiem bezdennej naiwności