Back to Top

Powrót Do Treści Video (MV)






Onar - Powrót Do Treści Lyrics




[ Featuring Miuosh, PiH ]

Wracam do treści jak do prawdy źródła
Wspomnienia mogę zmieścić i spakować do pudła
I upchnąć gdzieś w piwnicy, albo wrzucić na szafę
Ale zawsze co robiłem synek nazywałem rapem
Ty też tak nazywałeś chociaż było nie w twoim guście
Później twoi idole zrobili z rapu kurwę
Na ich niecne posyłki i jebane kaprysy
Z bitów zrobili disco, a z tekstów napisy
Nic niewarte slogany, puste ideologie
Cały czas masz omamy i nie możesz ich zapomnieć
Pierdol to, musisz zaufać treści
Prawdziwe beefy są gdy jest prawdziwy rzeźnik
Prawdziwa wołowina w prawdziwym kurwa mięsnym
Im mniej wiesz tym lepiej śpisz, więc się prześpij
Jak diler mogę sprzedać ci najlepsze sny
Ale musisz mi zaufać i za mną iść

Policz ile razy się zawiodłeś, na tyle ile w ogóle mogłeś
Mówić prawdę o prawdzie to chyba naprawdę problem
Za marne drobne sprzedali to co było dobre
Uliczni celebryci dla których fetyszem portfel
Ja trzymam formę, nie mówię ci o bzdurach
Nie po to Bóg dał mi szansę bym zamienił się w szczura
Dla mnie to kultura, nie opcja na profit
Nie muszę wyciągać z tego w czym nauczyłem się topić
Słyszę co mówią bloki, ja czuję ich pragnienia
To Śląska ziemia nauczyła mnie myślenia
Mam coś do powiedzenia i to powiem, co mam zrobić to zrobię
Choćby cała scena stanęła na głowie
To opowieść o tym, co tu dzieje się w rzeczywistości
Czym żyją ci skomplikowani i prości
O tym co w sercach gości, co czuje człowiek
Liczy się to co pozostawiasz po sobie

Koniec rapowania o melanżach i butach
Nie chcę już o tym nawijać bo już nie chcę tego słuchać
To nawijki o prawdziwych ludziach, ich uczuciach
To powrót do treści, której możesz zaufać

Koniec rapowania o melanżach i butach
Nie chcę już o tym nawijać bo już nie chcę tego słuchać
To nawijki o prawdziwych ludziach, ich uczuciach
To powrót do treści, której możesz zaufać

To powrót do treści jak powrót do przeszłości
Każdy człowiek to grzesznik bo chce poznać smak wolności
Bo zakazany owoc ciągle krąży mi nad głową
Mam coś, ale zawsze lepsze jest coś obok
Szkoda, że nie podchodzimy tak do singli
Ktoś zrobił mistrza, zrobię lepiej, za to wypijmy
Odetchnijmy od współzależności, i tak jest lepiej niż kiedyś
Wydawałem singiel, srało się z pół sceny
Spuścili z tonu, możesz ich mieć za pół ceny
Jebane hałtury sami wpadają w dół biedy
Kiedy piszę tekst, to dostaję kurwa skrzydeł
Nie podetniesz ich choćbyś miał najostrzejszą brzytwę
Nie łapię się jej, chociaż nie znam głębokości
Jebane dno jest po to żeby się od niego odbić
I tak robiłem błędy ale nigdy sobie wbrew
Czasem zaciskałem zęby i czułem tylko gniew

Ich wszystkie teksty wyrzuć na śmietnik, porwij
Tych koleżków znikąd bez własnej historii
Są ślepi jak kret, a chcą żonglować ogniem
Powrót do treści, mam prostą teorię
Co się tak bujasz? masz chorobę sierocą?
Chujozo z lordozą to przyjdzie po ciebie nocą
Bez wielkich prawd, bez ludzi tłumów
To czysty hip hop bez medialnego szumu
Dla moich bloków i dla tych ludzi paru
Od piętnastu lat nawijka bez żadnego socjalu
Z pilotem w dłoni źle mnie szukasz dzieciaku
W tej telewizji nigdy nie będzie rapu
Dla swoich jasne, w każdej słuchawce
Padalce, robione palcem, przełączcie stację
Nie ma miejsca dla ciebie, tam gdzie nawija Pihu
Więc ucz się łaku pilnie obcych języków

Koniec rapowania o melanżach i butach
Nie chcę już o tym nawijać bo już nie chcę tego słuchać
To nawijki o prawdziwych ludziach, ich uczuciach
To powrót do treści, której możesz zaufać

Koniec rapowania o melanżach i butach
Nie chcę już o tym nawijać bo już nie chcę tego słuchać
To nawijki o prawdziwych ludziach, ich uczuciach
To powrót do treści, której możesz zaufać
[ Correct these Lyrics ]

[ Correct these Lyrics ]

We currently do not have these lyrics. If you would like to submit them, please use the form below.


We currently do not have these lyrics. If you would like to submit them, please use the form below.




Wracam do treści jak do prawdy źródła
Wspomnienia mogę zmieścić i spakować do pudła
I upchnąć gdzieś w piwnicy, albo wrzucić na szafę
Ale zawsze co robiłem synek nazywałem rapem
Ty też tak nazywałeś chociaż było nie w twoim guście
Później twoi idole zrobili z rapu kurwę
Na ich niecne posyłki i jebane kaprysy
Z bitów zrobili disco, a z tekstów napisy
Nic niewarte slogany, puste ideologie
Cały czas masz omamy i nie możesz ich zapomnieć
Pierdol to, musisz zaufać treści
Prawdziwe beefy są gdy jest prawdziwy rzeźnik
Prawdziwa wołowina w prawdziwym kurwa mięsnym
Im mniej wiesz tym lepiej śpisz, więc się prześpij
Jak diler mogę sprzedać ci najlepsze sny
Ale musisz mi zaufać i za mną iść

Policz ile razy się zawiodłeś, na tyle ile w ogóle mogłeś
Mówić prawdę o prawdzie to chyba naprawdę problem
Za marne drobne sprzedali to co było dobre
Uliczni celebryci dla których fetyszem portfel
Ja trzymam formę, nie mówię ci o bzdurach
Nie po to Bóg dał mi szansę bym zamienił się w szczura
Dla mnie to kultura, nie opcja na profit
Nie muszę wyciągać z tego w czym nauczyłem się topić
Słyszę co mówią bloki, ja czuję ich pragnienia
To Śląska ziemia nauczyła mnie myślenia
Mam coś do powiedzenia i to powiem, co mam zrobić to zrobię
Choćby cała scena stanęła na głowie
To opowieść o tym, co tu dzieje się w rzeczywistości
Czym żyją ci skomplikowani i prości
O tym co w sercach gości, co czuje człowiek
Liczy się to co pozostawiasz po sobie

Koniec rapowania o melanżach i butach
Nie chcę już o tym nawijać bo już nie chcę tego słuchać
To nawijki o prawdziwych ludziach, ich uczuciach
To powrót do treści, której możesz zaufać

Koniec rapowania o melanżach i butach
Nie chcę już o tym nawijać bo już nie chcę tego słuchać
To nawijki o prawdziwych ludziach, ich uczuciach
To powrót do treści, której możesz zaufać

To powrót do treści jak powrót do przeszłości
Każdy człowiek to grzesznik bo chce poznać smak wolności
Bo zakazany owoc ciągle krąży mi nad głową
Mam coś, ale zawsze lepsze jest coś obok
Szkoda, że nie podchodzimy tak do singli
Ktoś zrobił mistrza, zrobię lepiej, za to wypijmy
Odetchnijmy od współzależności, i tak jest lepiej niż kiedyś
Wydawałem singiel, srało się z pół sceny
Spuścili z tonu, możesz ich mieć za pół ceny
Jebane hałtury sami wpadają w dół biedy
Kiedy piszę tekst, to dostaję kurwa skrzydeł
Nie podetniesz ich choćbyś miał najostrzejszą brzytwę
Nie łapię się jej, chociaż nie znam głębokości
Jebane dno jest po to żeby się od niego odbić
I tak robiłem błędy ale nigdy sobie wbrew
Czasem zaciskałem zęby i czułem tylko gniew

Ich wszystkie teksty wyrzuć na śmietnik, porwij
Tych koleżków znikąd bez własnej historii
Są ślepi jak kret, a chcą żonglować ogniem
Powrót do treści, mam prostą teorię
Co się tak bujasz? masz chorobę sierocą?
Chujozo z lordozą to przyjdzie po ciebie nocą
Bez wielkich prawd, bez ludzi tłumów
To czysty hip hop bez medialnego szumu
Dla moich bloków i dla tych ludzi paru
Od piętnastu lat nawijka bez żadnego socjalu
Z pilotem w dłoni źle mnie szukasz dzieciaku
W tej telewizji nigdy nie będzie rapu
Dla swoich jasne, w każdej słuchawce
Padalce, robione palcem, przełączcie stację
Nie ma miejsca dla ciebie, tam gdzie nawija Pihu
Więc ucz się łaku pilnie obcych języków

Koniec rapowania o melanżach i butach
Nie chcę już o tym nawijać bo już nie chcę tego słuchać
To nawijki o prawdziwych ludziach, ich uczuciach
To powrót do treści, której możesz zaufać

Koniec rapowania o melanżach i butach
Nie chcę już o tym nawijać bo już nie chcę tego słuchać
To nawijki o prawdziwych ludziach, ich uczuciach
To powrót do treści, której możesz zaufać
[ Correct these Lyrics ]
Writer: Marcin Donesz, Milosz Pawel Borycki, Adam Piechocki
Copyright: Lyrics © Sony/ATV Music Publishing LLC

Back to: Onar

Tags:
No tags yet