Wstaniesz, podniesiesz się, będziesz biec dalej
Wstaniesz, podniesiesz się, będziesz biec dalej
Wstaniesz, podniesiesz się, będziesz biec dalej
Wstaniesz, podniesiesz się, i będę dalej biec
Wstaniesz, podniesiesz się, będziesz biec dalej
Wstaniesz, podniesiesz się, będziesz biec dalej
Wstaniesz, podniesiesz się, będziesz biec dalej
Wstaniesz, podniesiesz się, i będę dalej biec
Będziesz biec dalej, będziesz biec dalej
Będziesz biec dalej, będziesz biec dalej
Będziesz biec dalej, będziesz biec dalej
Kim jesteś? Jesteś zwycięzcą
Kim jesteś? Jesteś zwycięzcą
Dasz radę! Dobiegniesz do tej mety!
Wypijam pół litra, ledwo stoję na nogach
Nakurwia mnie wątroba, ale muszę dalej biec
Po dwudziestu metrach łapie mnie kolka
Swoim własnym pawiem zakrztusiłem się
Nic się nie stało, lecimy dalej
I nie ma, nie ma, nie ma opierdalania się
Co Wy tam jecie, jakieś kanapeczki?
Lepiej wpierdolcie Burneice stek!
Wstajesz, podnosisz się, dzieciaku, biegniesz dalej
Wstajesz, podnosisz się, dzieciaku, biegniesz dalej
Wstajesz, podnosisz się, dzieciaku, biegniesz dalej
A jak goni Cię policja to spierdalaj przez tą bramę
Patrzę się na dupę jak NASA w kosmos
A jebać tą dupę, ja muszę biec
Wpadam na YouTube przekazać swą mądrość
Jestem taki zabiegany, biegam nawet w śnie
Każdy ma szanse stając na starcie
No chyba, że, kurwa, nie lubisz biegać
Ja czekam jak sprinter, w butach do biegu
Gotowy do startu, zerkam na zegar
Wystrzelił starter, dawaj, brat, jedziesz
Pędzisz szybko jak dziki osioł
Czy staniesz na podium? Nikt tego nie wie
Upadasz, wstajesz i biegniesz przed siebie
A jeśli jesteś kolejnym ze zjebów
Ja Tobie nagram piosenkę
Na YouTube w skali wyświetleń
Może z Tobą wyprzedzę modelkę
Wstaniesz, podniesiesz się, będziesz biec dalej
Wstaniesz, podniesiesz się, będziesz biec dalej
Wstaniesz, podniesiesz się, będziesz biec dalej
Wstaniesz, podniesiesz się, i będę dalej biec
I będę dalej biec!
Wstaniesz, podniesiesz się, będziesz biec dalej
Wstaniesz, podniesiesz się, będziesz biec dalej
Wstaniesz, podniesiesz się, będziesz biec dalej
Wstaniesz, podniesiesz się, i będę dalej biec
I będę dalej biec!
Zaraz się tu dalej rozegra kabaret
Wyścig szczurów zapierdala, nie wiadomo gdzie
Siedzą w swoich biurach, obgryzając palec
Nie mają czasu żyć, bo muszą biec dalej
Nikt nikogo tutaj nie szanuje
To jest prawo dżungli, rządzi twarda pięść
Zaraz ktoś w pracy Cię zakapuje
Pies ogrodnika, zazdrosny śmieć
Twój (?) szef, od którego śmierdzi chujem
Puszcza Ci oczko przez cały dzień
Do tego, mąż Cię w domu katuje
A Ty znowu musisz z rana do tej pracy biec
Wstajesz, podnosisz się, dzieciaku, biegniesz dalej
Wstajesz, podnosisz się, dzieciaku, biegniesz dalej
Wstajesz, podnosisz się, dzieciaku, biegniesz dalej
Ale żeby coś osiągnąć musisz zapierdalać stale
Hajs się sam nie zarobi, dobrze o tym wiesz
Tylko Ty jesteś swego losu kowalem
Jak Ci się uda zarobić kesz
Odłóż na później, jak będzie już wyjebane
Każdy tu musi zacząć biec
Nakarmić dzieci i tak dalej
Problemy z każdej strony spadają na łeb
Wszyscy w kółko ganiamy za sianem
Nie śpisz już w ogóle
Bo zapierdalasz całą noc i cały dzień, i zero masz na koncie
W dalszym ciągu chujnia
I biedą wieje tutaj caly rok, w ukochanej Polsce
Wstaniesz, podniesiesz się, będziesz biec dalej
Wstaniesz, podniesiesz się, będziesz biec dalej
Wstaniesz, podniesiesz się, będziesz biec dalej
Wstaniesz, podniesiesz się, i będę dalej biec
Wstaniesz, podniesiesz się, będziesz biec dalej
Wstaniesz, podniesiesz się, będziesz biec dalej
Wstaniesz, podniesiesz się, będziesz biec dalej
Wstaniesz, podniesiesz się, i będę dalej biec