Wracali nocą roześmiani
Za nimi napis "Kino" świecił
Ten młody Pan, ta młoda Pani
Może to były jeszcze dzieci
On zerkał na jej kształt z ukosa
Szpilki po matce niosła w ręce
Cudnie zmysłowa nimfa bosa
Życie nie mogło dać mu więcej
Choć tak zajęci drobiazgami
Nie jest to żadna prawda nowa
Między młodymi, ich sercami
Inna toczyła się rozmowa
Jedną ręką mięła sukienkę
Drugą bawiła się włosami
On ją zatrzymał, wziął za rękę
Myślał, że są w alejce sami
Góry przeniosę, świat podbiję
Bez lęku wyruszę w ciemną noc
Gdy jesteś obok, wiem, że żyje
Ty dajesz mi nadludzką
Moc
Kilku facetów wyszło z bramy
Paraliż ją ogarną niemy
"Patrzcie chłopcy co my tu mamy
Znikaj stąd, my się nią zajmiemy"
Oko w oko stanął z potworem
Pękały kości, krew się lała
Czasem wybór nie jest wyborem
Nigdy w życiu, tak nie krzyczała
Od jej krzyku, ludzi bez liku
Tamci uciekli przestraszeni
On wykrwawiał się na chodniku
Ona i on w siebie wpatrzeni
Ofiara czasem jest konieczna
Cztery słowa wśród głosów wielu
Dzięki niemu była bezpieczna
"Dziękuję Ci mój przyjacielu"
Mój przyjacielu
Mój przyjacielu
Mój...
Góry przeniosę, świat podbiję
Bez lęku wyruszę w ciemną noc
Choć jesteś obok już nie żyję
Nie wierzę w mą nadludzką moc
Czy przez ten rok, żyłem kłamstwami
Bawiłaś się mną tak długi czas
Nic nie iskrzyło między nami
I byłaś Ty, nie było nas